Pingwiny z Madagaskaru
The Penguins of Madagascar
2008 - 2013
8,0 126 tys.ocen
8,2 11 krytyków
strona główna serialu
podstawowe informacje
pełna obsada (212) Opisy (2)
lista wszystkich sezonów
- sezon 1
- sezon 2
- sezon 3
Opinie i Nagrody
Recenzje (4) Nagrody (18) Forum
multimedia
zdjęcia (33) plakaty (32)
Rankingi
najlepsze odcinki najlepsze sezony
pozostałe
Ciekawostki (2) powiązane (13) Newsy (17)
powrót do forum serialu Pingwiny z Madagaskaru
ardnaskela_filmaniak
Hej, widzę, że parę osób wymyśliło już swoje, więc ja też chciałam spróbować. Było dość chłodno. Wiał wiatr, ale nie był on zbyt dokuczliwy. Było też dosyć cicho. Po zamontowaniu kamery pingwiny odetchnęły z ulgą. Udało się i teraz będą w stanie złapać Pingwiny obserwowały dzień i noc - i żadnych widocznych postępów. Na horyzoncie zjawiła się Marlenk, prowadząc ze sobą dwóch podopiecznych. Nie jestem chyba za dobra w pisaniu, ale jak mówiłam, czekam na Wasze opinie.
To moje pierwsze.
Może nie jest zbyt oryginalne, ale jestem ciekawa Waszych opinii :).
W sumie prawie jak każdy dzień w zoo, z wyjątkiem pogody, bo zazwyczaj mocno grzało słońce.
- Ej, gdzie jest Morris tak w ogóle? - zaciekawiła się Marlenka.
Dawno go nie widziała i wydawało jej się to dziwne, że nie było go tam, gdzie zazwyczaj - przy
Julianie.
- Miejmy nadzieję, że nie posłano go do niszczarki, bo zakochał się w swoich podobiznach -
wkroczył Kowalski.
- Morris nie jest Mortem i nie jest głupi, ale wiemy, że najprawdopodobniej w jego zniknięciu
mieszał palce Julian.
To wydawało się rozwiązaniem zagadki. Julian zazwyczaj stał za dziwnymi rzeczami, które
przydarzały się w zoo i dlaczego teraz miałoby być inaczej - tak twierdziła Marlenka.
- Szeregowy, Rico, Kowalski... czas się zabrać za obserwowanie podejrzanego - powiedział Skipper
swym dowódczym głosem.
Na to Rico, wiedziawszy, że do tego może im się przydać sprzęt, który on posiadał, wyrzucił z
siebie coś, co wyglądało na małą kamerę.
- Doskonale - przyznał Skipper. - Macie może tego więcej?
Rico pokręcił głową, nieco zawiedziony, po czym spojrzał przelotnie na Kowalskiego w nadziei, że
w końcu wynalazł coś, co będzie przydatne.
- Trudno, operacja "tropienie winnego zbrodni" będzie wyglądała następująco... - kontynuował
Skipper.
- A nie lepiej po prostu zapytać Juliana o to, czy miał coś wspólnego z zaniknięciem Morrisa? -
wtrąciła się Marlenka. - Jestem pewna, że wszystko nam wypaple, jak przy tamtej sprawie z
Mortem.
- Marlenka, wiesz, że nie wolno przerywać... No to co ja ostatnio mówiłem... a, Rico, podłóżcie tą
kamerę gdzieś w pobliżu Juliana, a potem...
Nagle pojawił się Julian, jak zawsze w wesołym humorze. Wyglądało to trochę tak, jakby ich
wcześniej podsłuchiwał, chociaż to niemożliwe.
- Chyba słyszałem, jak o mnie rozmawiacie..
Wszyscy spojrzeli się po sobie. Nie byli do końca pewni, co odpowiedzieć. W końcu zdecydowała
się odezwać Marlenka.
- Wcale nie - zaprzeczyła wydra, jednak dało się wychwycić niepewność w jej głosie. - Król tu tak
zupełnie sam? - skrzywiła się nieznacznie, wypowiadając słowo "król".
- Tak, sam. Właśnie zamierzam znaleźć sobie jakieś miejsce, żeby powyginać śmiało ciało.
Chcecie iść ze mną, żeby zobaczyć waszegi króla w akcji? Bo król wasz to jest najlepszy, potrafi
wszystko, przewyższa innych króli swoim mózgiem i przewyższa mózgi razem wszystkich
człowieków, wszystkich na tej kuli wziętej... Ziemia to jest kulą czy nie...?...
Marlenka westchnęła. Jak zawsze Julian uważa się za najważniejszego i najlepszego we wszystkim.
Idzie zwariować. Julian udawał, że niczego nie słyszał i nadal nawijał, wymachując wszystkim, czym
się dało i drepcząc nogami niemalże w miejscu.
- Dobra, nieważne. Może sobie i być nawet kwadratem, a wtedy ja ją rozwiążę i... To było głupie.
Po co ktokolwiek miałby rozwiązywać jakąś tam Ziemię... Są inne rzeczy do roboty.
- Przynajmniej jest samoświadomy - rzekł Skipper. - Dobra, panowie, czas się brać do roboty póki
nie ma go w swojej siedzibie, a znając tego typa z pod ciemnej gwiazdy niebawem wróci, chociaż
jeśli chodzi o taniec... Hej, Julian! Znam idealne miejsce, w sam raz na tańce - wybieg Joego.
Julian spojrzał na niego niczym wściekły pies. Ostatniego spotkania z Joe'ym nie przeżył dobrze.
Wściekał się za każdym razem kiedy ktoś wspominał mu o Joe'ym.
- Ja tam więcej razy nie pójdę. To nie jest odpowiedni świat dla króla.
- Ale Joe'go tam teraz już nie ma, więc możesz spokojnie się tam udać, wasza wysokość - Skipper
zrobił taką minę, jak gdyby zaraz się miał udusić.
Lemur się ucieszył.
- Brzmi super, naprawdę- bardzo-super. Król Julian to zawsze ma władzę, nawet nad Joe'ym, nad
milionem takich Joe'ych, miliardem takich Joe'ych, biliardem, trycyliardem...
- Ale się rozpędził - skomentował Szeregowy.
- No - zgodził się z nim Kowalski. - Nawet zaczął wymieniać liczby, które nie istnieją.
Julian w podskokach udał się w kierunku wybiegu Joego.
- Wybieg Joego? - powtórzyła Marlenka.
- Prawdziwy Joe tak naprawdę jest na tym swoim wybiegu, ale musiałem gdzieś na chwilę wysłać
Juliana, ale niezbyt na długi czas - odpowiedział Skipper.
- A ja nawet nie zdążyłam użyć swoich metod.... - żaliła się Marlenka.
- Kiedyś będzie na to pora, ale narazie... pozwól zająć się sprawą zawodowcom. A teraz
montujemy kamerę u Juliana, a potem obserwujemy inne możliwe tropy. Szeregowy, ty
obserwujesz małpy. Rico, ty...
Niespodziewanie dał się słyszeć przeraźliwy wrzask.
- A niech to! - wrzasnął Skipper. - Rico, pospieszcie się z tym montażem. Julian lada chwila tu
będzie!
lemura na gorącym uczynku.
- Dobra robota, Rico. Znacie się na rzeczy - pochwalił Skipper. - Nikogo nie zaciekawiło też może,
co się stało z Mortem? Za Julianem na pewno nie polazł.
Rico, Szeregowy oraz Kowalski pokręcili głowami.
- Cóż, obserwacja wszystko wykaże - stwierdził Skipper. - Narazie każdy niech śledzi wyznaczony
mu cel. Niebawem się dowiemy, co się naprawdę wydarzyło.
Były tak zmęczone, że nawet nie miały ochoty na ryby.
- Nie poddawajcie się, panowie - dopingował Skipper, zasypiając ze zmęczenia. W końcu długo nie
spał, a snu każdy potrzebuje. - W końcu kiedyś się uda. Musi się kiedyś udać.
- Czy mnie oczy mylą czy to...?
- Zgadza się - Marlenka rozwiała wątpliwości Szeregowego. - Morris i Mort. Wypytałam Juliana,
który dzięki wam był cały poobijany, bo zapędziliście go do Joego...
- Nie patrz na mnie - odezwał się Skipper.
- ... Julian wszystko mi wyśpiewał. To nieprawdopodobne, ale oni od niego odeszli. Sami.
Nikt ich nie porwał czy co tan żeście myśleli. I co? Ta cała wasza zaplanowana misja w ogóle nie
była konieczna. I kto miał rację? Ha...?
- Dobrze, niech ci będzie, Marlenka - przyznał Skipper. - Ty miałaś rację, tyn razem.
Wszyscy usłyszeli głośne tupanie i znajomy głos.
- ... Zakochałem się we własnej mózgownicy. Ona jest taka, taka urocza, taka kochana, taka mądra,
taka ponęntna i najlepsza na świecie. Każde żyjątko na świecie mi jej zazdrości. Mort Morris, tu
jesteście... O, moja cudowna mózgownica....
- Zaczyna się od nowa - stwierdziła wydra. - Ale z tym wybiegiem to dobry pomysł, trzeba wam to
przyznać.
I - wow! Cały odcinek wymyśliłam ;).
2013-05-31 13:17:23
ardnaskela_filmaniak
ardnaskela_filmaniak "spod ciemnej gwiazdy" - przepraszam za błąd, ale się już nie da edytować.
Jeszcze napisałam "co tan" zamiast "co tam" i ucięłam Marlence ostatnią literę, tak nawiasem.mówiąc.
2013-05-31 13:25:56
adziacmg
ardnaskela_filmaniak Nieźle, naprawdę nieźle. Dopatruję się paru literówek, błędów interpunkcyjnych i powtórzeń, ale ja też nie jestem w tym wybitnie dobra i jestem to w stanie wybaczyć. Wierzę że następne opowiadania będą jeszcze lepsze:-)
2013-05-31 15:09:38
ardnaskela_filmaniak
adziacmg Dziękuję :).
Jak będę miała czas, napiszę coś jeszcze ;).
2013-05-31 15:12:12
tajemnica_mroku
ardnaskela_filmaniak Fajne opowiadane ,ale pisze się Maurice a nie "Morris".
2013-06-01 13:06:45
Annqa
ocenił(a) serial na 10
ardnaskela_filmaniak Podoba mi się wszystko, oprócz tego "Morrisa"... To jest "Maurice"!
Ale, nie licząc maleńkiego błędu, oraz kilku literówek <też niewielkich> jest bardzo pozytywnie! :>
2013-06-01 13:15:27
ardnaskela_filmaniak
Annqa Wiem, z tym Maurice przepraszam.
Za długo to ja nie znam tego serialu i zamiast sprawdzić napisałam z domysłu.
Mój błąd.
Będę pamiętać, żeby na przyszłość dokładnie coś sprawdzać zanim się to napisze.
2013-06-01 13:26:30
Annqa
ocenił(a) serial na 10
ardnaskela_filmaniak Ale dobrze, że nie ma tu głupot, jakie są w niektórych historiach! Na jednym blogu przeczytałam, że delfiny chodzą po ziemi, i mieszkają w pokojach... Słowem: Boże!
A twoja historia, dzięki Bogu ma sens!
2013-06-01 13:28:45
ardnaskela_filmaniak
Annqa A jaki to blog?
Haha...!
Aż muszę z ciekawości przeczytać.
2013-06-01 13:47:01
Annqa
ocenił(a) serial na 10
ardnaskela_filmaniak iloveyoupzm.blogspot.com Post, w którym pojawia się Doris- nie pamiętam tytułu, ale po nim łatwo zgadnąć :>
2013-06-01 13:49:25
Annqa
ocenił(a) serial na 10
Annqa Ooo, dodała nową historię... No cóż, czas się poirytować!
2013-06-01 13:50:52
n00bers
ocenił(a) serial na 7
Annqa Ja osobiście czytałem ze dwa czy trzy blogi, które są genialne, a delfiny mieszkają w pokojach i chodzą po ziemi :P:P
(Pokoje - bankowo, a chodzenie po ziemi, można sobie dopowiedzieć, bo czasami nie jest napisane, kto jak przemieścił się z punktu A do punktu B)
2013-06-01 18:50:50
ardnaskela_filmaniak
ardnaskela_filmaniak Nie pisałam tu nic od wieków. Wiecie, talentu pisarskiego to ja nie mam. - Co to za hałasy? - zaciekawił się Skipper. Wiem, jakieś takie. Z niektórymi rzeczami chyba trochę przesadziłam. Tak czy owak, zapraszam do komentowania :).
Ale jeśli jakimś cudem się komuś spodoba, to śmiało piszcie. Byłoby miło.
On jako jedyny nie spał, chociaż była już późna pora. Zerknął na zegarek. Już po północy - zdziwił się. Pierw pomyślał, że odpowiedzialny za odgłosy może być Rico. Poszedł więc sprawdzić, ale nie było go w swoim łóżku.
- Rico? Wiem, że to ty. Nie ukrywaj się przede mną. I tak cię widzę.
W takim wypadku postanowił udać się na dwór. Rico musiał gdzieś tam być. Wnet natknął się na Kowalskiego.
- Co też tu robicie, Kowalski? O tej porze? I gdzie jest Rico?
Kowalski przenosił kolejną dziwnie wyglądającą machinę - przypominała trochę narty z poskręcanymi kablami. Pingwin machnął płetwą.
- Testuję mój nowy wynalazek, jak widać. Nie jest zbyt szczególny...
- Ale ten nowy wynalazek chyba nie robi kaboom? - wciął się Skipper. - Ostatnio zbyt często próbowałeś unicestwić wszystko, co żyje.
- No więc tak... - Kowalski sprawiał wrażenie lekko zdenerwowanego. - To są narty, na których każdy potrafi jeździć, powtarzam - każdy.
Skipper przyglądał mu się intensywnie, trochę zaskoczony. Narty kiedy nie ma zimy, i to w dodatku zaprojektowane przez Kowalskiego - trochę to było dziwne. Jednak nic nie powiedział na ten temat.
- I tylko tyle?
- Nie - przyznał Kowalski, zawstydzony jakby. - To właściwie...
Znowu rozległy się te dziwne hałasy, coś jakby wycie. Skipper był przekonany, że usłyszało je całe zoo. Kowalski odetchnął z ulgą - nie musiał tłumaczyć, do czego jeszcze służyło jego urządzenie. Nie uważał je za coś specjalnego, ale mogło być przydatne w zaskoczeniu wroga, i nie tylko.
- To na pewno nie Rico - stwierdził Skipper.
- Myślał szef?
Kowalski wyminął Skippera, chcąc jak najprędzej zniknąć mu z oczu.
- Nie tak szybko, Kowalski. Zbierzcie oddział i ruszamy. Operacja: "Dziwne Dźwięki Dręczą Nas".
Kowalski zatrzymał się niechętnie. Po nieprzespanej nocy nie miał siły ani ochoty na jakieś akcje. Marzył, by móc się położyć i po prostu zasnąć.
- Szefie, po co tu potrzebne jakieś operacje? Jest środek nocy. To pewnie lemur i spółka próbują zepsuć nam sen.
Po chwili zniknął Skipperowi z oczu, ledwo doczołgawszy się do bazy. Był okropnie zmęczony. Skipper wcale nie sądził, że Julian może mieć z tym coś wspólnego, ani jakiekolwiek znane mu zwierzę w zoo. Nie podobało mu się to, że musieli czekać z misją do rana, ale uznał, że w sumie to chyba lepiej - lepiej, żeby pingwiny nie popadały ze zmęczenia jak muchy. Prawie nie zmrużył oka, a tuż o świcie zorganizował zebranie.
- Panowie, jak Kowalski was zapewne powiadomił, dzisiaj na akcję...
- Nie powiadomił nas - do głosu przebił się Szeregowy.
- Nie było kiedy - usprawiedliwił się Kowalski.
- Słyszeliście wczoraj te dziwne dźwięki? No więc, naszym zadaniem jest odszukać ich źródło - kontynuował Skipper. - I... Rico, czekasz na wiadomość, w której wyjaśni się, dlaczego twoja własna matka sprzedała cię do zoo?
Lecz Rico zamiast wyrzucić jakiś sprzęt, spojrzał jakby z lekkim uśmiechem w stronę Kowalskiego. Jak gdyby wiedział, do czego tak naprawdę jego wynalazek jest zdolny.
- Coś tu jest bardzo dziwnie podejrzane - powiedział Skipper, patrząc z oczekiwaniem na Rico.
- Ja mam potrzebny sprzęt, mam wszystko - pochwalił się Kowalski, oczywiście z lekką przesadą.
- A co konkretnie?
Kowalski zawitał na chwilę do swojej pracowni, po czym wyniósł z niej jakieś słuchawki, lunetę oraz swoje narty, które Skipper widział w nocy. Słuchawki po parze wręczył każdemu, lunetę podarował szefowi, a narty zostawił sobie. Dziwne, ale nikt nie zapytał, po co mu właściwie te narty - przecież nie było śniegu.
- Bardzo dobrze - stwierdził Skipper. - Z tymi słuchawkami może być mały problem, a problem jest taki, że nie mam zielonego pojęcia, do czego mogłyby się nam w tej misji przydać, ale poza tym jest bardzo dobrze.
Kowalski udał, iż nie usłyszał niczego prócz słów: "bardzo dobrze". Tymczasem ponownie rozległo się wycie. Cała czwórka, nie konsultując się ze sobą, pomknęła w jego kierunku. Okazało się, że koło ogrodzenia spacerowały dwa wilki - jeden z nich, ten niższy, wyglądał na rannego.
- To tylko wilki - odezwał się Skipper. - Z czasem odejdą. No, nie ma się czym martwić.
Szeregowy jednak nie wyglądał ani trochę na uspokojonego tym, co właśnie usłyszał. Cały drżał ze strachu. Kowalski zauważył to, w przeciwieństwie do Skippera, po czym oznajmił, że z wilkami to on sam sobie świetnie poradzi oraz powiedział, że nie cierpi ich wycia. Ze swoimi nartami zbliżył się do zwierząt, by następnie uciec, krzycząc na cały głos "kaboom". Pingwinom ledwie udało się zwiać.
- Kowalski, czy ty w swojej karierze umiesz skonstruować coś, co nie wybucha?! - wydarł się Skipper. - Dobra robota. Jestem z ciebie dumny.
- Szef chyba powinien się wstrzymać ze swoimi słowami - rzekł Szeregowy, przerażony od stóp do głów.
Okazało się, że jeden wilk najwidoczniej się oddalił w chwili wybuchu, a teraz pędził prosto na pingwiny, na co te zaczęły prawie natychmiast uciekać.
- Kowalski, Szeregowy, Rico... ktokolwiek... jakieś opcje?
- Wnoszę o brak opcji, chociaż to taktycznie niemożliwe - powiedział Kowalski.
- Nieee..... Zginiemy... - panikował Szeregowy.
Nagle Rico wypluł coś z dzioba.
- A jednak masz jakiś sprzęt - rzekł Skipper. - No, do roboty! Pokażemy im.
Znikąd zjawił się Julian i zaczął wywijać. Pingwiny, korzystając z tego, prysnęły na drzewo. Kiedy wilk był dostatecznie blisko, Rico rzucił w niego dynamitem.
- Chyba wszyscy niedługo polubimy kaboom - podsumował Skipper. - Dobra robota, panowie, chociaż Kowalski, trzeba się było nie chwalić tuż przed wybuchem, że wybuchnie.
2013-07-01 17:55:23